Hałas dwóch motorów marki Harley-Davidson ucichł tuż za oknem. Reżyser filmu „9 mil” Daniel Monzón i scenarzysta Jorge Guerricaechevarría spojrzeli przez ramię na siedzącego kilka metrów dalej, przy tym samym stole, producenta. Przez kilka miesięcy wspólnie przemierzali południe Hiszpanii i zbierali materiały do nowego filmu. Po pogawędkach z ludźmi z okolic, umówili się na spotkanie z dwójką niepraktykujących przemytników narkotyków, skłonnych opowiedzieć im o swojej pracy. Muskularni i wytatuowani mężczyźni weszli do tej samej sali, a następnie przysiedli się do nich. Próbując przełamać lody, producent sięgnął po DVD z filmem „Cela 211” i przedstawił im jego reżysera, Daniela Monzona. Jeden z nich natychmiast zerwał się z siedzenia i spoglądając na niego, zapytał z niedowierzaniem: „To ty zrobiłeś Celę 211?”. Daniel Monzón skierował wzrok na Jorge Guerricachevarríę i odparł: „Razem z nim”. Mężczyzna zająknął się, po czym uderzył z całą siłą w stół i krzyknął: „To najczystsza prawda!”. Radość ze spotkania przypieczętował silny uścisk. „Płakałem, gdy oglądałem ten film” – dodał rozemocjonowany.
„On wiedział, co mówił. Przeżył na własnej skórze uroki więzienia” – wspomina Daniel Monzón. „Obaj mężczyźni byli dla nas jak otwarte księgi. Opowiadali najbardziej przerażające historie z absolutnym spokojem i andaluzyjskim humorem. Przyznali, że tęsknią za przeszłością przemytnika. Pieniądze były dla nich motorem do działania, ale nie były najważniejsze. Zrozumieliśmy, że dla tej dwójki osiemnastolatków najbardziej liczyła się adrenalina i bunt przeciwko władzy” – przyznaje reżyser.
„Rozpoczęliśmy przygotowania od przejrzenia zamieszczonych na YouTubie nagrań wideo ze scenami pościgów przemytników przez policyjne patrole i helikoptery. Tak natrafiliśmy na film opublikowany przez jednego ze szmuglerów, płynącego motorówką. Biła z niego niesamowita siła. Motorówka sunęła po wodzie z maksymalną prędkością. Film sam powstawał w moich oczach. Ale musieliśmy postawić sobie pytanie o to, co pociąga tego chłopaka do świata narkotyków” – kontynuuje.
Pomysł na film zakiełkował w głowie Monzona cztery lata temu. Zebranie potrzebnych materiałów zajęło około ośmiu miesięcy, które reżyser wspomina z radością. „Wybraliśmy się w intensywną podróż po płaszczyźnie geograficznej i ludzkiej, które zapragnąłem przenieść na ekran. Zawitaliśmy do Ketamy, Maroka, przelecieliśmy nad przesmykiem gibraltarskim w helikopterze należącym do policji celnej, rozmawialiśmy zarówno z przemytnikami, jak i ze stróżami prawa. Już w tracie pracy nad „Celą 211” zdaliśmy sobie sprawę z tego, że inspiracją do zrobienia filmu może być sama rzeczywistość” – komentuje reżyser. Monzón nie kryje zaskoczenia, iż nikt dotąd nie przyjrzał się bliżej tej stronie świata: rozdartej na dwa kontynenty (Afryka i Europa) z trzema państwami w sporze (Hiszpania, Wielka Brytania i Maroko), ciągłymi przepływami narkotyków i przygasającymi dzielnicami tuż obok lśniących blaskiem urbanizacji. „Powstało multum filmów traktujących temat przemytu narkotyków, ale żaden nie ma tego charakteru. To nie jest historia Tonyego Montany, ani powtórka z „Traffic”, „Ceny władzy” czy „Gomorry”. Przemytnicy z południa Hiszpanii angażują się w temat z humorem i z nieświadomością tego, co ich czeka. Musieliśmy opowiedzieć historię z naszą codziennością i naszym poczuciem humoru” – wyjaśnia.
Poszukiwanie „Małego”
Postaci przemytników, dwójki młodych chłopaków, którzy trwonią pieniądze zarobione na nielegalnym handlu na samochody czy imprezy dla całego miasteczka, są ukazani w postaci Małego, kierowcy motorówki, który wkracza do świata przemytników zachwycony szybką forsą i obfitymi w adrenalinę wyścigami po morzu. „Wiedziałem, że aktorzy, którzy mają ich zagrać muszą być wzięci prosto z ulicy, odbijać w pełni świeżość, nieświadomość i prawdziwość, którą poczuliśmy od profesjonalistów w tym fachu” – wyjaśnia reżyser.
Tak rozpoczął się żmudny proces przesłuchań po Andaluzji, z których wyłoniono Jesusa Castro, odtwórcę roli Małego. „Mój kumpel ze szkolnej ławki miał zgodę ojca na stawienie się na castingu organizowanego przez reżysera „Celi 211”. Odbywał się w trakcie ostatnich dwóch zajęć w szkole. Idealne wytłumaczenie, żeby pójść na wagary” – przypomina Jesús Castro. Dla 21 latka, urodzonego w Kadyksie, praca z kamerą była czymś zupełnie obcym. Dotychczas zarabiał na życie, pracując na budowie, pomagając ojcu w budce z churros i jako PR jednej z dyskotek. „Kiedy wszedłem do sali na przesłuchanie i zobaczyłem multum dziewczyn, zawstydziłem się. Zdecydowałem się zawrócić, ale jedna z dziewczyn pracująca przy castingu zatrzymała mnie w progu wyjścia. Próbowałem zbyć ją wymówką, ale nie ustąpiła”.
Rola „Małego” była jego. Jesús miał nie tylko łatwość mówienia i idealne spojrzenie, ale świetnie dogadywał się z aktorem, który zagrał jego najlepszego przyjaciela, Jesusesm Carrozą („Grupo 7”). Oni wprowadzają widza do wielowymiarowego świata przemytu. Monzón zwrócił szczególną uwagę na to, by przyjaźń dwójki bohaterów oraz ich początki w nowym „zawodzie” wyglądały wiarygodnie i naturalnie.
Druga strona medalu
„Jest jeszcze druga przyjaźń, między policjantami, którzy ścigają postaci Jesusa Castro i Jesusa Carroza. Brakuje jej jednak tego światła i drwiny. Jest bardziej klaustrofobiczna i pozbawiona nadziei. Obie różni wiek i otaczający świat, ale dochodzi między nimi do zderzenia, bo są stronami tego samego medalu” – dostrzega reżyser.
Ową drugą stroną medalu są policjanci, którzy każdego dnia walczą z przemytem narkotyków na południu Hiszpanii. Do nich także mieli dostęp zarówno reżyser i scenarzysta, ale także sami aktorzy, którym przyszło zmierzyć się z trudem ich codziennej pracy. Znaleźli się pośród nich: Luis Tosar, obsesyjny pilot helikoptera, który za dnia zajmuje się przemytem kokainy do Gibraltaru, a w nocy zarzuca wzrok na dryfujące po oceanie statki wypełnione haszyszem, Bárbara Lennie, jego partnerka, Eduard Fernández, stary przyjaciel i Sergi López, szef komisariatu.
Pięć lat temu Luis Tosar posiadł pierwszą statuetkę Goya dla najlepszego aktora za rolę w filmie „Cela 211”. Kiedy Monzón złożył mu ofertę zagrania w filmie „9 mil”, ten długo zwlekał z podjęciem decyzji. „Bardzo pragnąłem znowu pracować z Danielem i podobał mi się pomysł na film, ale nie przekonywała mnie moja postać. I powiedziałem to szczerze” – przypomina Tosar. „Podsunąłem mu do przeczytania pierwszą wersję scenariusza, który był ledwie zarysem całości. Wspólnie stworzyliśmy jego postać i jestem dumny z tego, jak ją zagrał; jak udało mu się uciec od stereotypu” – dopowiada Monzón.
„Sekwencje akcji były czystą adrenaliną” – stwierdza Daniel Monzón, nawiązując do filmów, w których takie sceny dopracowywane są dopiero na etapie post produkcji. „Film jest autentyczny, niemal dokumentalny, realistyczny i sceny także musiały takie być. Chciałem, żeby dotarły w sposób fizyczny do widza, a nie były jedynie zwyczajnym widowiskiem zbudowanym z efektów specjalnych” – dodaje. Aby to było możliwe, konieczne było kręcenie z motorówki mknącej z prędkością 100 km/h i zatopienie helikoptera na dnie morza. Efekt jest tak realistyczny jak obrazek południa Hiszpanii, w którym w oczach Daniela Monzona i Jorge Guerricaechevarríi nie może zabraknąć przemytników i tych, którzy depczą im po piętach.
Opracowano na podstawie CINEMANÍA (Nr 8, 2014)
[tabs tab1=”9 mil – Zwiastun”]
[tab id=1]
[/tabs]
[…] Na odpowiedzi czekamy do wtorku 9 grudnia do godz. 22:00. Odpowiedzi, wraz z imieniem i nazwiskiem, należy przesyłać wyłącznie drogą elektroniczną na adres kontakt@novela.pl Uczestnikom konkursu polecamy zapoznać się z wizytówką filmu „9 mil”, dostępną pod adresem https://www.novela.pl/9-mil. Polecamy także lekturę artykułu „9 mil: Zastrzyk adrenaliny obsypany banknotami”. […]