Fernando Colomo jest przykładem na to, że pragnienie reżyserowania może obudzić się w każdym i jeśli się za nim podąży, rezultaty mogą przerosnąć oczekiwania. Po ukończeniu studiów i otrzymaniu tytułu architekta madrytczyk rozpoczął pracę w studiu projektowym, którego okna wychodziły na ulicę wybieraną często jako tło do krótkometrażowych filmów kręconych przez jego przyjaciół, zaangażowanych w robienie kina. Gdy zgromadził w portfelu milion peset, postanowił pójść ich śladem i w całości przeznaczyć pieniądze na przeniesienie na ekran własnego scenariusza. Sztuki tej dokonał w 1977 roku. Jego debiutancki obraz “Tigres de papel”, z Carmen Maurą w roli głównej, odniósł wielki sukces, został nawet wpisany w nurt “nowej komedii madryckiej” – z czym sam Colomo nie do końca się zgadza – i zapoczątkował jego karierę reżysera.
Rok temu odbyła się premiera 20. już filmu Fernanda Coloma. “Isla bonita” to bardzo osobiste dzieło, ukazujące naturę jego reżysera, który wciela się także w głównego bohatera (i za którą otrzymał nominację do nagrody Goya w kategorii debiut aktorski). Fer jest tak jak on człowiekiem w średnim wieku, nieco zagubionym, szukającym sposobu na odbicie się od dna. W poszukiwaniu inspiracji wyrusza na wyspę Minorka, w odwiedziny do przyjaciela, gdzie zjeżdżają się także inni, ciekawi goście. W krytyce opublikowanej przez dziennik “El País” czytamy, że tematem filmu jest diametralny dystans pomiędzy tym, do czego dążymy, a tym, co osiągamy, tym co myślimy, a tym, co robimy, tym co pragniemy, a tym, jak działamy w świecie, w którym pozostajemy podporządkowani innym ze względu na wykonywaną pracę, nasze uczucia czy moralność. Mówi także wiele o postrzeganiu przez reżysera świata i samej Hiszpanii.
“Isla bonita” została zrealizowana za przysłowiowe grosze. Aktorzy w nim występujący zrzekli się honorarium, akceptując jedynie potencjalne zyski ze sprzedaży biletów. W wywiadzie dla wspominanego wcześniej dziennika kilka dni temu Colomo zwrócił uwagę na to, jak trudne jest dla reżysera – który często staje się także producentem – realizowanie się w XXI wieku. Kiedyś za niewielkie pieniądze mógł on robić filmy rok po roku. Teraz odstęp urósł do trzech lat, a największą barierą jest zebranie funduszy na promocję filmu, bez której ten praktycznie nie istnieje. A jeśli już zaistnieje, to na krótko. Ubogie zaplecze finansowe nie okazało się jednak przeszkodą w urzeczywistnieniu koncepcji twórcy filmu, ani bynajmniej w dotarciu do publiczności. Reżyser zjeździł pół Hiszpanii, by promować film “Isla bonita”, który został także zauważony za granicą – znalazło się dla niego miejsce na festiwalach w Miami, Indiach czy chociażby w programie 16. Tygodnia Kina Hiszpańskiego.
[tabs tab1=”Isla bonita – Zwiastun”]
[tab id=1][jwplayer player=”4″ mediaid=”28964″][/tab]
[/tabs]