Proza życia jest niewyczerpalnym źródłem inspiracji dla filmowców takich jak Arantxa Echeverría. Pochodząca z Bilbao scenarzystka i reżyserka zadebiutowała w 2018 roku filmem „Carmen i Lola” i od razu zapisała się na kartach historii jako pierwsza Hiszpanka, której dzieło znalazło się w prestiżowej sekcji Directors’ Fortnight canneńskiego festiwalu. Opowieść o miłości i roli kobiety w cygańskim świecie została doceniona przez Hiszpańską Akademię dwiema Goyami, jedną odebrała sama Arantxa za najlepszy debiut reżyserki.
Pięć lat później baskijska reżyserka powraca z nowym tytułem. Przygląda się w nim innej mniejszości etycznej Hiszpanii – chińskiej – ze zgoła innej perspektywy. Punktem wyjścia dla powstania scenariusza było autentyczne wydarzenie z życia samej Arantxi. Kiedy dowiedziała się, że ośmioletnia Lucía, córka pracowników chińskiego bazarku mieszczącego się nieopodal jej mieszkania, nie otrzyma gwiazdkowego prezentu, postanowiła zostać jednym z Trzech Króli i o trzeciej w nocy, w piżamie, zanieść pod wspomniany bazarek pudełko z lalką. Nieprzyjemne spojrzenia przechodniów, zdezorientowanych i zdziwionych jej zachowaniem, speszyły ją na tyle, że wróciła z pakunkiem do domu, smutna i zła na siebie, że zabrakło jej odwagi. Nie porzuciła jednak zainteresowania Lucíą i zaczęła baczniej przyglądać się Chińczykom w Madrycie. Przez dwa lata zbierała informacje na temat pierwszego i drugiego pokolenia imigrantów z odległego kraju – tego, które przybyło na półwysep za pracą, w poszukiwaniu stabilizacji i wolności, oraz tego, które urodziło się w Hiszpanii, dorasta i funkcjonuje w hiszpańskiej kulturze oraz szuka swojej tożsamości.
Myślą przewodnią „Chinek” jest kwestia integracji. Arantxa przedstawia nam świat widziany oczami dwóch dziewczynek, które poznają się na rozpoczęciu roku szkolnego. Pierwsza z nich, Lucía, pochodzi z rodziny imigrantów, czuje się Hiszpanką, mówi po hiszpańsku równie dobrze, co jej rówieśniczki, jednak czuje się nierozumiana prze rodziców, którzy spędzają całe dnie w sklepie, nie znają języka i wcale nie zależy im na nawiązywaniu bliższych relacji z Hiszpanami. Drugą jest Xiang. Dziewięciolatka została adoptowana przez hiszpańską rodzinę i, chociaż wcale nie czuje się Chinką, przez swój odmienny wygląd czuje się nieakceptowana przez innych uczniów.
Problem integracji, a właściwie braku potrzeby współżycia społecznego było i jest tym, co najbardziej martwi reżyserkę. Kiedy Chińczycy przybyli do Hiszpanii ich głównym celem była praca i potrzeba zarobku. Nie mieli czasu na szkolę, na naukę czy na nawiązywanie znajomości. Ich priorytetem była przyszłość ich dzieci. Nie wspominając już o niełatwej do przebicia barierze językowej. I chociaż drugie pokolenie spełnia pokładane w niej nadzieje, nie odbywa się to bez wyrzeczeń. „W trakcie castingu, poznaliśmy wiele młodych dziewczyn, które studiują dwa kierunki jednocześnie, są doskonale przygotowane, wykształcone i czują potrzebę odwdzięczenia się rodzicom za ich trudy. Nie są jednak przy tym szczęśliwe. Żeby zrozumieć je lepiej, musiałam zajrzeć przez dziurkę od klucza do domów przeciętnej chińskiej rodziny mieszkającej w Hiszpanii i przyjrzenie się, jak wygląda ich codzienność” – wspomina Arantxa.
Film miał światową premierę na festiwalu w San Sebastian, w sekcji Gala RTVE. Na czerwonym dywanie pojawili się odtwórcy głównych ról, Leonor Watling, Pablo Molinero i Carolina Yuste, oraz młode debiutantki Shiman Yang, Ella Qiu i Xinyi Ye. Warszawiacy i Wrocławianie Będą mogli obejrzeć „Chinki” premierowo w ramach pokazów specjalnych 22. edycji Tygodnia Kina Hiszpańskiego.
RA