71. Festiwal w San Sebastian: „Śnieżne bractwo” J.A. Bayony

Twórca filmów „Sierociniec” i „Niemożliwe” zachwycił publiczność w San Sebastian trzygodzinnym filmem o słynnej katastrofie lotniczej drużyny rugbystów w Andach.

Jest piątek, 13 października 1972 roku. Samolot Urugwajskich Sił Powietrznych lecący do Chile rozbija się w Andach. Na pokładzie znajdowało się 45 osób, w tym 19 członków klubu rugby Old Christians. Są zabici, ranni, ale i tacy, którzy nie odnieśli większych obrażeń. Prawdziwa walka o życie dopiero się rozpocznie. Zabójczo niskie temperatury, lawiny śnieżne, ekstremalne warunki to tylko niektóre z przeciwności, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć przez najbliższe 72 dni, czyli do momentu nadejścia ratunku.

J.A. Bayona („Sierociniec”, „Niemożliwe”, „Siedem minut po północy”) przywiózł na festiwal w San Sebastian najnowsze, najambitniejsze i nakręcone z największym rozmachem (za ponad 60 milionów euro) dzieło. „La sociedad de la nieve” (polski tytuł „Śnieżne bractwo”) przybliża tragiczne wydarzenia z początku lat 70., które wstrząsnęły Ameryką Południową. Inspiracją do filmu była powieść o tym samym tytule, napisana przez urugwajskiego dziennikarza i pisarza Pabla Vierciego.

Zdjęcie z planu (fot. Netflix)

Przesuwanie granic

Pomysł na film zrodził się w głowie Bayony dwanaście lat temu, gdy pierwszy raz sięgnął po dzieło Vierciego. Pracował wtedy nad równie ambitną i równie tragiczną historią – „Niemożliwe”. Chociaż historia tragicznego w skutkach lotu była mu dobrze znane, nie spodziewał się, że opowieści rozbitków okażą się tak nieprawdopodobne i wciągające. Uznał, że są doskonałym materiałem na film i nie przeszkadzał mu fakt, że na początku lat 90. w Hollywood powstał film „Alive, dramat w Andach”, przywołujący wydarzenia z tamtych dni. W tej historii wciąż pozostawało wiele nieopowiedzianych prawd. I tak, po zebraniu obszernej dokumentacji, zasiadał do pisania scenariusza z perspektywy tych, którzy nie mieli szansy na opowiedzenie swoich przeżyć.

Wkrótce okazało się, że nawet nazwisko Bayony i sukcesy kasowe jego poprzednich filmów, mogą nie wystarczyć, jeśli chce się opowiedzieć tę historię jak należy, czyli po hiszpańsku, z aktorami, którzy nie udają Urugwajczyków, w naturalnej scenerii And. Przez długi czas scenariusz leżał w szufladzie i czekał na odpowiedni moment. Dopiero dwa lata temu Hiszpanowi udało się znaleźć producenta gotowego sfinansować projekt, dla którego język inny niż angielski nie jest żadną przeszkodą. „Tym filmem udało nam się przebić finansowy mur, który odgradzał hiszpańskojęzyczne produkcje od anglojęzycznych. Oby stał się furtką dla innych twórców, abyśmy mogli opowiadać takie historie w naszym języku i na taka skale” – wyznał twórca.

Zdjęcie z planu (fot. Netflix)

„Śnieżne bractwo”

Gdy Bayona otrzymał zielone światło do rozpoczęcia prac, wiedział, że może liczyć na wsparcie osób, które przeżyły katastrofę samolotu oraz rodziny zmarłych. Nie spodziewał się jednak, że będzie one tak hojne. Członkowie „śnieżnego bractwa” włączyli się do pracy z ekipą filmu, uczestniczyli w spotkaniach z aktorami, którzy mieli ich zagrać, a nawet zaangażowali się w promocję medialną i jeżdżą na festiwale filmowe. „Aktorzy byli tak świetnie przygotowani, tak dobrze znali swoje role, że musiałem szukać sposobów, żeby im to skomplikować. Zależało mi, żeby wypadli naturalnie i nie recytowali swoich kwestii. Zdarzało się, że w niektórych scenach zbiorowych tylko jeden z aktorów dostawał kompletny scenariusz. Pozostali musieli improwizować. Udawało nam się to, bo byliśmy ze sobą zżyci, mieliśmy do siebie zaufanie” – opowiada reżyser.

Jednym z pierwszych szczęśliwców, który obejrzał film był Pablo Vierci. Autor powieści z duma oznajmił po projekcji, że film jest nowym, rozwijającym doświadczeniem i po raz kolejny okazał wdzięczność „bractwu”, które zawiązali rozbitkowie w Andach i które kiedyś zaufało mu i podzieliło się swoimi wspomnieniami, aby mógł je opowiedzieć czytelnikom oraz że z radością przekazał pałeczkę Bayonie, aby teraz zaniósł ją światu.

Publiczność entuzjastycznie przyjęła wiadomość o premierze filmu. Na specjalne pokazy w San Sebastian bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. W ciągu jednego dnia sprzedano 29 tysięcy biletów! Film zwyciężył w plebiscycie publiczności z najwyższym wynikiem w historii festiwalu (zdobył 9,23 punktów na 10 możliwych) i zostawił w tyle festiwalowe perły z Berlina, Cannes czy Wenecji. 15 grudnia wejdzie do 110 hiszpańskich kin, a 4 stycznia zobaczy go cały świat na platformie Netflix.

RA

J.A. Bayona z ekipą podczas premiery filmu w San Sebastian (fot. Gari Garaialde)


Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.