W przedostatnim dniu Berlinale rozdano najważniejsze nagrody festiwalu. Międzynarodowe Jury pod przewodnictwem Juliette Binoche przyznało w sumie osiem statuetek, nagradzając tytuły z Izraela, Francji, Chin, Niemiec, Francji, Włoch i Norwegii. Jurorzy wyrazili także swoje wsparcie dla filmu „Yi miao zhong” Zhanga Yimou. Tytuł został wycofany z konkursu głównego zaledwie trzy dni przed zaplanowaną na koniec festiwalu premierą, prawdopodobnie miało to związek z działaniami chińskich cenzorów.
Najważniejsza nagroda, Złoty Niedźwiedź dla najlepszego filmu, przypadła w udziale „Synonymes” Nadava Lapida. Francusko-izraelska koprodukcja, inspirowana życiem reżysera, to historia młodego Izraelczyka który rozpoczyna nowe życie w Paryżu i wyrzeka się swojej dawnej tożsamości.
Wielką Nagrodę Jury zdobył jeden z najważniejszych francuskich reżyserów, François Ozon. Jego „Grâce à Dieu” podejmuje temat pedofilii we francuskim kościele.
Rzadko zdarza się, by obie nagrody aktorskie przypadły w udziale partnerom ekranowym, tak stało się jednak w przypadku chińskiego „Di jiu tian chang” – najlepszym aktorem festiwalu został Wong Jingchun, a najlepszą aktorką Yong Mei.
Statuetkę z najlepszą reżyserię odebrała Angela Schanelec. Jej „Ich war zuhause, aber” to intymny portret matki i dwójki jej dzieci, opowiadający o bliskości, stracie i rodzinie, która musi stawić czoła zmieniającej się rzeczywistości.
Najlepszym scenariuszem konkursu głównego okrzyknięto „La paranca dei bambini”. Jego twórcami są reżyser filmu, Caludio Giovanessi, Maurizio Braucci, oraz znany włoski pisarz, Roberto Saviano, autor „Gomorry”. Podczas gali rozdania nagród twórcy podkreślali znaczenie nagrody w kontekście trudnej sytuacji politycznej w kraju.
Nagrodę imienia Alfreda Bauera, przyznawaną filmom, które w danym roku wykazały się wyjątkową kreatywnością lub oryginalnością, odebrał niemiecki „Systemsprenger” Nory Fingscheidt.
Srebrny niedźwiedź za wybitny wkład artystyczny został wręczony operatorowi Rasmusowi Videbækowi za „Ut og stjæle hester” Hansa Petera Molanda.
Choć w konkursie głównym zabrakło pełnometrażowych filmów latynoamerykańskich, a jedyny film hiszpański, „Elisa y Marcela” Isabel Coixet, nie zdobył uznania jury i budził zainteresowanie głównie ze względu na Netflixa, który zaangażowany był w jego produkcję, kino hiszpańskojęzyczne nie wyjedzie z Belina z pustymi rękami.
Aż dwie z czterech nagród Teddy, przyznawanych najlepszym festiwalowym filmom o tematyce LGBTQ, przypadły produkcjom z Ameryki Łacińskiej. W kategorii filmów fabularnych była to „Breve historia del planeta verde”, argentyńsko-brazylijsko-hiszpańska koprodukcja Santiaga Lozy pokazywana w sekcji panorama. Najlepszym queerowym dokumentem został „Lemebel”, opowiadający o życiu jednego z najbarwniejszych kampowych chilijskich artystów, Pedra Lemebela.
Dobrą passę miały także latynoskie krótkie metraże. W konkursie głównym Nagrodę Jury przyznano argentyńskiemu, choć rozgrywającemu się w Berlinie, filmowi „Blue Boy”. Nagroda Specjalna Jury sekcji Generation Kplus powędrowała za to do kolumbijskiego „El tamaño de las cosas”.
Berlinale, jako jeden z dwudziestu europejskich festiwali, wyłania też spośród pokazywanych w konkursie krótkich metraży kandydata do Europejskich Nagród Filmowych. W tym roku został nim kataloński „Suc de síndria” w reżyserii Irene Moray z udziałem Eleny Martín.
Agata Rudowska