W świecie Carlosa Vermuta życie przybiera odcień szarości, który z upływem kolejnych wydarzeń zamiast nabierać barw, powoli zatapia się w czerni. Reżyser i twórca filmu „Magical girl” od samego początku obchodzi się ze swoimi postaciami w sposób okrutny i pozostawia widza w niemocy. Swoją opowieść rozpoczyna od przedstawienia nam dwóch istot zdanych tylko na siebie: bezrobotnego nauczyciela literatury i jego bystrej jak na swój wiek córki Alicii, zafascynowanej anime. Pewnego dnia po powrocie do domu ojciec zastaje córkę nieprzytomną na podłodze. Lekarz diagnozuje u dziewczynki białaczkę i daje jej kilka miesięcy życia. Ojciec przypadkowo dowiaduje się z pamiętnika córki, że jednym z jej trzech życzeń jest włożyć na siebie strój księżniczki Magical girl. Jest zdeterminowany, by spełnić to marzenie, lecz pojawia się problem. Unikatowa kreacja jest warta prawie 8 tysięcy euro, co w jego sytuacji jest kwotą praktycznie nieosiągalną. W przypływie desperacji postanawia dopuścić się czynu karalnego, lecz w samym akcie zostaje powstrzymany, zupełnie niezamierzenie, przez Barbarę, atrakcyjną żonę psychiatry z zaburzeniami. Ich pierwsze spotkanie stanie się zaczątkiem sieci, zbudowanej na kłamstwie i szantażu, do której włączony zostanie jeszcze ktoś – ojciec Barbary, były nauczyciel z burzliwą przeszłością.
Drugi pełnometrażowy film Carlosa Vermuta jest gwarancją dobrej jakości kina. Reżyser prezentuje naukę wyniesioną z twórczości najlepszych filmowców tj. Buñuel czy Almodóvar. Podczas konferencji prasowej na Festiwalu w San Sebastian przyznał jednak, że nie tylko dzieła dobrych reżyserów mogą okazać się inspirujące. „Zdarza się, że w sposób zamierzony lub nie czerpiemy natchnienie z filmu, który w ogóle nam się nie podobał, ale miał tą jedną scenę, ten jeden ważny detal, która utkwiła nam w głowie” – powiedział. Rzeczą fundamentalną dla reżysera jest wskazanie miejsca i czasu rozgrywania akcji. Tutaj oba są bliskie widzowi: widzimy współczesną Hiszpanię. „Stworzenie przestrzeni umożliwiło mi kierowanie postaciami, tak by – zważywszy na sytuację ekonomiczną kraju – wyglądały i zachowywały się realistycznie. Jeśli widz zobaczy w filmie ulice Madrytu nocą, te same, które zna i które znam ja, efekt będzie dużo mocniejszy.” – można było usłyszeć.
W opinii reżysera „Magical girl” może być rozumiane jako próba znalezienia odpowiedzi na pytanie o uśpione zło, które drzemie w każdym człowieku, ale także jego całkowite przeciwieństwo. „Nawet najbardziej podły człowiek, największy dyktator w historii, ma w sobie pierwiastek człowieczeństwa. Pociąga mnie poszukiwanie tego, co ludzkie w ciemnym zakątku serca. Wiem, że ono istnieje” – przyznaje i dopowiada, że nie robi tego, żeby oceniać czy krytykować, albowiem najbardziej interesuje go sam proces odkrywania owej cząstki człowieczeństwa.
Gromkie oklaski publiczności, Złota Muszla za najlepszy film i nagroda dla najlepszego reżysera oraz bardzo pochlebne opinie krytyków na temat obrazu i jego twórcy są wystarczającym powodem, żeby poświęcić mu uwagę. Vermut objawił swoje własne spojrzenie na kino i jest ono na tyle zrozumiałe, że może być odebrane przez każdego widza. Napisany z pomysłem scenariusz stopniowo układa się w całość z małych kawałków, podobnie jak obrazek z puzzli jednego z bohaterów filmu. O tym, czy obie układanki okażą się kompletne, przekona się tylko ten, kto poświęci jej chwilę uwagi. A warto.
Robert Aronowski