Od kiedy Julián Gil znalazł się w obsadzie telenoweli “Hasta el fin del mundo”, dziennikarze nie przestają nękać go pytania o relacje z Marjorie de Sousa, odtwórczyni głównej roli i jego byłej partnerki. Aby uniknąć zbędnych pytań Argentyńczyk długo utrzymywał w sekrecie swój romans z piękną Wenezuelką. Teraz, rok po rozstaniu, mówi o nim znacznie częściej. Zawsze w superlatywach.
“Łączyło nas coś pięknego. I tak się skończyło. Bez wyrzutów, za obustronną zgodą” – opowiada zawsze Gil. Aktor przyznaje, że przyjaźń z Marjorie ma pozytywny wpływ na ich grę. “Znamy się tak dobrze, że wspólne sceny wychodzą nam pięknie” – podkreśla. Zdaniem Argentyńczyka zakochanie na planie telenoweli to nic nadzwyczajnego. “Ludzie spędzają ze sobą po 12-14 godzin dziennie, jedzą razem, rozmawiają, nawiązują bliższą znajomość, tworzy się więź znacznie silniejsza niż ta, którą widać na ekranie” – mówi.
Gil wyznał także, że nie krępują go także sceny łóżkowe z Marjorie i podkreśla, że wcale nie myśli o tym, że jest nagi, bo skupia się na innych rzeczach, takich jak tekst, kamera czy to, żeby jego partnerce “nie wysunęła się pierś”. “Grałem z wieloma pięknymi aktorkami i zawsze byłem spokojny. Nie oczekuję niczego po takich scenach. Zagrałem nawet taką z Marcelo Córdobą w “Zaklętej miłości”. Byłem wtedy zupełnie goły” – przypomina.
Fajnie że przyjemnie im się gra,lubię obydwoje:-)taka fajna telka się zapowiadała a ten Fernandez wszystko popsuł.
julian gil jest cudowny, uwielbiam go:)