Połączyła ich wspólna praca przy dokumencie „Pretérito Perfeito”. Ona zagrała główną rolę w jego debiutanckim filmie fabularnym „Riscado”. On oświadczył się jej, wzięli ślub i założyli rodzinę. Po kilku latach podjęli decyzję o rozwodzie, ale nie zawodowym. Kiedy w ich głowie zakiełkował pomysł na stworzenie „Loveling”, nie mieli oporów przed zrobieniem go razem. Wspólnymi siłami napisali scenariusz. I znów ona grała, on reżyserował. Teraz Karine Teles i Gustavo Pizzi planują powtórzyć ten model po raz trzeci.
Pod roboczym tytułem „Gilda” kryje się adaptacja sztuki teatralnej „Os últimos dias de Gilda” napisanej specjalnie dla Teles przed dziesięcioma laty. To ma być zupełnie inny film niż „Loveling”. Będzie poruszał kwestię uprzedzeń religijnych i moralności. Jego boharerką jest kobieta mieszkająca na przedmieściach. Prowadzi zdrowy tryb życia i ma bardzo swobodny stosunek do miłości. „Jej pobożne sąsiadki nie akceptują jej frywolności, co staje się zalążkiem wojny. Kobieta musi znaleźć sposób na przetrwanie, ponieważ kocha swój dom i nie chce go opuszczać” – zdradza aktorka.
„Gilda” tworzy razem razem z „Riscado” i „Loveling” trylogię filmów o brazylijskich kobietach firmowanych nazwiskami Teles i Pizziego. „Pierwszy opowiadał o aktorce, która choć ledwo związuje koniec z końcem, dalej pragnie robić to, do czego czuje się stworzona. Bohaterką drugiego była kobieta żyjąca w cieniu. Historia Gildy jest zupełnie inna, ale jedno łączy ją z pozostałymi – bohaterkami wszystkich trzech są kobiety o silnym charakterze” – wyjaśnia Teles.