W dobie pandemii Hiszpanie zaczytywali się w powieści Javiera Castillo pt. „La chica de nieve”. Opowieść o zaginionej dziewczynce zdobyła na samym półwyspie dwa miliony czytelników i została przetłumaczona na 60 języków (nie doczekała się jeszcze przekładu na język polski). Nic w tym dziwnego, że dziełem zainteresował się Netflix. I chociaż jego adaptacją zajęli się doświadczeni scenarzyści Jesús Mesas („Czerwony Orzeł”) i Javier Andrés Roig („Uwięzione”), autor bestselleru pracował zarówno nad korektą scenariusza, jak i z ekipą techniczną już na planie. Drapacze chmur Manhattanu zastąpiono białymi domami nad śródziemnomorskim wybrzeżem. Akcję 6-odcinkowego serialu osadzono w Maladze, a Święto Dziękczynienia, w trakcie którego dochodzi do zniknięcia głównej bohaterki, zamieniono na obchodzone z przytupem święto Trzech Króli.

Serial rozpoczyna się od zaginięcia 5-letniej Amai Martín. W poszukiwania dziewczynki angażuje się młoda dziennikarka Miren Rojo – w tej roli kojarzona z „Matek równoległych” Almodovara aktorka Milena Smit – stawiająca pierwsze kroki w lokalnej gazecie. Sprawa Amai ma dla niej także wymiar osobisty. W przeszłości sama padła ofiarą bezprawia, a odnalezienie winnego porwania zaspokoiłoby jej potrzebę wymierzenia sprawiedliwości. Z pomocą przychodzi jej wykładowca i przyjaciel Eduardo (grany przez José Coronado). Zaginięcie dziewczynki bada także policja. Na czele śledztwa stoi inspektor Belén Millán (grana przez Aixę Villagrán).