Jorge Luis Pila urodził się w Czechosłowacji i dorastał na Kubie. Planował studiować ekonomię, ale pochłonęła go kariera tancerza i modela. Jak sam mówi, jego pasja do tańca minęła razem z wczesną młodością. Teraz jest całkowicie oddany aktorstwu. Niedawno przeszedł do Telemundo i zagrał w dwóch telenowelach. My możemy go oglądać w emitowanym przez TV Puls serialu „Gdzie jest Elisa?” oraz telenoweli „Osaczona” na TV 4.
– Jak zdefiniowałbyś Twoją postać w „Gdzie jest Elisa?”?
– Komisarz, osoba dorosła, trudna, borykająca się z problemami natury psychologicznej. Traktuje bardzo poważnie zniknięcie Elisy, nastolatki z dobrej rodziny, która przepada bez śladu. Niemal dostaje na tym punkcie obsesji. Za każdym razem, gdy kończyłem pracę musiałem zdjąć z siebie tę postać, bo nie pozwalała mi spokojnie zasnąć, była zbyt głęboka.
– Jak stworzyłeś Cristóbala Rivasa?
– To wymagała wnikliwego studiowania. Obserwowałem, robiłem notatki i tworzyłem ją małymi krokami. My aktorzy używamy również własnych przeżyć i uczuć, których sami doznaliśmy.
– Jak opowiedziałbyś historię tym, którzy jeszcze jej nie widzieli?
– „Gdzie jest Elisa?” to smutna opowieść, w której nie ma śmiechu. Służy refleksji. Nikt nie jest wolny od tego, co przydarza się rodzinie Altamira. Przesyła ona ludziom wiadomość, by poznali swoje dzieci, by były ostrożniejsze zwłaszcza z alkoholem i narkotykami. Rodzice muszą zrozumieć, że ich pociechy nie mogą same iść przez życie, bo jest pełno złych ludzi.
– Zdarzyło Ci się przeżyć coś podobnego na własnej skórze?
– Oczywiście. To nic nowego. W każdej dyskotece przewijają się narkotyki, prostytucja, a młodzi ludzie nie są świadomi tego, co robią. Żyją na granicy szaleństwa i gdy mają pieniądze, tracą całkowitą kontrolę nad sobą. Dlatego trzeba zachować ostrożność.
– Czy kiedykolwiek kusiło Cię sięgnąć po narkotyki?
– Nie. Gdy wyjechałem z Kuby jako 19 latek musiałem szybko dorosnąć i znaleźć pracę. Później, gdy nalazłem się w Miami, miałem już 28 lat na karku, przeszłość, dwa rozwody. Ten etap mnie ominął, ale przyglądałem mu się z dystansu kiedy mieszkałem w Meksyku. W Miami jest podobnie po dziś dzień. Moja córka ma trzy lata, a już drżę z niepokoju o to, co będzie jak skończy szesnaście.
– Co znaczy dla Ciebie rodzina?
– Jest moim numerem jeden. Bywa, że muszę ją poświęcać na rzecz kariery, co jest niesprawiedliwe. Najważniejsze to utrzymać równowagę między życiem prywatnym, a zawodowym. Moja matka i córka, Sabrina, są dla mnie najważniejsze.
– Będziesz przestrzegał córkę, by nie padła ofiarą takiego życia?
– Oczywiście, wykształcę ją i będę nad nią czuwał.
– Jak spędzasz wolny czas?
– Gdy nie pracuję, przebywam z nimi (z matką i córką), odpoczywamy w domu, oglądamy telewizję, spędzamy czas na świeżym powietrzu. To właśnie lubię najbardziej. Gdybym nie był aktorem, chciałbym zostać pilotem.
– W poprzedniej telenoweli „Más sabe el diablo” także grałeś policjanta. Nie bałeś się, że ta postać będzie kontynuacją tamtej?
– Nic a nic. Jimmy Cardoba spodobał się publiczności i podkreślały to komentarze w Internecie. Kiedy zaproponowano mi rolę Cristóbala miałem tą wątpliwość: znowu komisarz. Wtedy Aurelio (producent) zapewnił mnie, że warto w nią wejść, bo na świecie jest cała masa policjantów i każdy jest inny. Dla aktora to wyzwanie. Rivas nie przypomina w niczym Jimmy’ego. Ma 45 lat, ciemną przeszłość i przez to jest jeszcze bardziej tajemniczy.
– Sporo schudłeś. Jak tego dokonałeś?
– Szczerze, przestałem jeść (śmieje się). Nie stosowałem żadnej diety, po prostu nie jadłem lub jadłem mniej niż kiedyś. Zrzuciłem 9 kilogramów w dwa i pół miesiąca. Tego właśnie oczekiwał producent.
– Zrobiłeś to z miłości do kariery…
– Tak, uwielbiam jeść, zwłaszcza ryż, fasolkę, smażone banany. Musiałem jednak zmienić swój sposób odżywiania i odstawić na bok nocne podjadanie.
– Jak z miłością?
– Poświęcam się rodzinie i karierze.
– Nie szukasz kobiety?
– Chciałbym i pewnie zrobię to jak znajdę czas.