W pogoni za młodzieńczym marzeniem, opuścił Guadalajarę i wyjechał do stolicy Meksyku. Postawił wszystko na jedną kartę, i wygrał. Okazał się jednym z najbardziej utalentowanych aktorów Televisy nowej generacji. Aktualnie gra główną rolę w telenoweli „La que no podía amar”, a my możemy oglądać go na naszych ekranach we wcześniej roli Matíasa w „Kiedy się zakocham…”.
Przyszedł na świat 8 sierpnia 1981 roku w Guadalajrze, w stanie Jalisco. Jak większość aktorów Televisy młodego pokolenia, rozpoczął karierę od solidnego warsztatu w Centrum Edukacji Artystycznej. Zagrał niewielkie, epizodyczne role w „Sercu z kamienia” i „Zbuntowanych”, a także kompletował czołową obsadę młodzieżowej telenoweli „Código postal”, po której otrzymał angaż do „Juro que te amo”. Pierwsza główna rola, u boku Any Brendy Contreras, otworzyła mu drzwi do kariery i przyniosła kolejne propozycje. W 2009 roku przyjął kontrowersyjną rolę geja w popularnym formacie „Los exitosos Pérez”. Zagrał partnera Martína Péreza (Jaime Camil). I choć ich fikcyjne pocałunki zostały ocenzurowane, jury nagrodziło aktora statuetką TVyNovelas w kategorii „Mejor actor juvenil”. Rok później Carlos Moreno Laguillo obsadził go w emitowanej przez TV 4 telenoweli „Kiedy się zakocham…”. Od kilku miesięcy José intensywnie pracuje na planie „La que no podía amar”, najnowszej propozycji Televisy, w jakiej po raz drugi partneruje mu Ana Brenda.
– Jak zostałeś aktorem?
– Jeszcze w szkole opowiadałem kolegom, że marzę, by zostać artystą, przez co byłem wyśmiewamy. Mój ojciec życzył sobie, żebym został inżynierem, tak jak on, ale nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Po skończeniu szkoły średniej wyjechałem z Guadalajary i trafiłem do CEA. Zawsze walczyłem o swoje marzenia i cieszę się z tego, co osiągnąłem. To nie jest łatwy zawód i towarzyszy mu duża rywalizacja. Wymaga inteligencji i dyscypliny. Lecz mimo trudnych momentów, nigdy nie się nie poddałem. Dorastanie jest bolesne.
– Etykietka amanta z telenoweli otwiera drzwi.
– W pewien sposób pomaga, ale to tylko wizytówka. Najważniejsze nie jest wiedzieć jak się wdrapać, ale umieć się utrzymać, a w tym nie pomaga wygląd, lecz talent i wytrwałość. To zawód, w jakim nigdy nie przestajesz się uczyć.
– Jak przyszło Ci zdobywanie sławy?
– Powoli, ale z pewną stopą. Czuję, że moja kariera na dobre rozkręciła się po „Los exitosos Pérez”. Od tej pory wspinam się coraz wyżej. Niektórzy artyści gubią się w sławie. Ja próbuje stąpać twardo po gruncie. Bywa, że się od niego odrywam, ale wtedy rodzina sprowadza mnie na ziemię. Kieruje się zasadą „Remember who you are” (Pamiętaj kim jesteś). Wskazuje mi ona na życiowe wartości i zasady oraz pomaga zapamiętać, że sława bywa ulotna. Nie myślałem, że będę sławny. To było moje marzenie, jakie się spełniło.
– Czy rola Tomasa w „Los exitosos Pérez” spotkała się z jakąś odpowiedzią ze strony homoseksualistów?
– Potraktowali mnie z szacunkiem i zaakceptowali moją postać, za co byłem im bardzo wdzięczny. Ich wsparcie, tak i jak pozostałej publiczności, było dla mnie ważne także dlatego, że nie była to łatwa postać.
– Niejednokrotnie podkreślałeś, że rola w „Kiedy się zakocham…” jest Ci bliska.
– Matías jest bardzo podobny do mnie i, tak jak ja, kieruje się w życiu zasadami i wartościami. Uwielbiam jego postać za to, jaki jest, za jego charakter i pewność siebie. Niestety, czeka go dużo cierpienia z powodu miłości.
– Televisa stawia na nową generację aktorów i powierza im coraz więcej głównych ról. Uważasz, że w przyszłości staniesz się następcą chociażby Fernanda Colungi?
– Nie wiem, nie chcę o tym myśleć. Wiem tylko, że chcę być aktorem i oddawać temu całe swoje serce. Chcę nieustannie dojrzewać. Dlatego cieszy mnie zaufanie publiczności i stacji, która powierza mi kolejne główne role.
– Talent aktorki to nie jedyna umiejętność, jaką możesz się pochwalić…
– Tak. Niewiele osób wie, że zanim zacząłem grać, byłem częścią grupy wokalno-choreograficznej i marzyłem o występowaniu w teatrze grając w musicalach. Chciałbym wrócić do tego, wziąć lekcję śpiewu i liczę, że nadarzy się ku temu okazja.
– Jak zachowujesz się poza kamerami?
– Jestem jak każdy, mam swoje zalety i wady. Jeśli popełniam jakiś błąd, to biorę z tego lekcję i poprawiam się. Daję z siebie to, co najlepsze. Jestem pasjonatem. Uważam siebie także, za istotę ekspresywną: potrafię się śmiać, płakać, gniewać. Nie czuję się inny.
– W życiu na pewno przeżyłeś i smutne chwile…
– Tak. Takim trudnym momentem był rozwód moich rodziców. Bardzo mnie to bolało. Nawet dzisiaj jest mi ciężko pojąć, że nie są już razem. Musiałem dorosnąć. Akurat w tym czasie przeniosłem się do stolicy Meksyku i bardzo cierpiałem.
– Jak radzisz sobie z miłością?
– Świetnie. Jestem szczęściarzem, bo mam przy sobie Karlę Pineda. Dopełnia moje życie w niewiarygodny sposób. Dziękuję Bogu, że postawił ją na mojej drodze. Nasz związek zaczął się od przyjaźni, aż zaczęliśmy się do siebie coraz bardziej zbliżać. Dziś jest dla mnie wszystkim. To najlepsza kobieta na świecie.
– Chcesz się ożenić?
– Oczywiście, chcę mieć żonę, założyć z nią rodzinę, jeśli Bóg da. Muszę być spokojny i nie postępować gwałtownie. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Marzę o dwójce lub trójce dzieci.
– Jakie są Twoje największe wady?
– Jestem niecierpliwy i marudny. Niektórzy przezywają mnie „Grumpy” („Gburek”). Bywa, że nagle wybucham bez powodu, ale próbuję zachować powagę i poprawić się. To wada, nad którą muszę popracować.
– Twoje marzenia?
– Poświęcić całe może życie tej profesji, utrzymać z niej rodzinę, zagrać w filmie, zostać producentem, a przede wszystkim ojcem. Mam tyle do zrobienia, że na razie skupiam się po prostu na dawaniu z siebie tego, co najlepsze.
Opracowano na podstawie TVyNovelas i TEVE
przystojniak :)
ON JEST BOSKI!!! A TE JEGO OCZY… POPROSTU KOCHAM GO!!!!
macie racje :)
dobry z niego aktor i słodziak
uwielbiam cie a karla to prawdziwa szczesciara