Kiedy zaczynała zdjęcia do “Sekretu”, Megan Montaner miała zaledwie 23 lata, a w jej curriculum vitae była zaledwie jedna rola w innej telenoweli. Jej osoba była zatem prawie w ogóle nieznana i być może właśnie dlatego w dniu emisji premierowego odcinka w Hiszpanii przed telewizorami zasiadła prawie dwumilionowa publiczność. Postać Pepy, akuszerki z charakterem, znakomicie zgrały się z naturalnością i skromnością Megan. Dzisiaj, trzy lata później, Polacy mają okazję odkryć talent, jaki drzemie w tej młodej dziewczynie.
-Nie bałaś się grać głównej roli?
-Nawet o tym nie myślałam. Wszystko działo się tak szybko. Na początku czułam wstyd, gdy oglądałam siebie na szklanym ekranie.
-Zawsze chciałaś zostać aktorką?
-Nie. Ale w domu namiętnie oglądałam filmy, jeden po drugim, i myślałam sobie, jaki to musi być piękny zawód.
-Jak zareagowali Twoi rodzice, kiedy dowiedzieli się, że będziesz artystką?
-Byli przekonani, że nie wytrzymam w Madrycie dłużej niż dwa miesiące. Znalazłam pracę w barze, a za zarobione pieniądze opłacałam czynsz za mieszkanie, naukę i wydatki…
-Jak opisałabyś Pepę?
-Pepa to uosobienie godności kobiety. Nie jest żadną pionierką femenizmu, ale walczy o swoje prawa i umie się postawić przeciwko nierównemu tratowaniu kobiet i mężczyzn albo osób z różnych klas społecznych. Nie poddaje się.
-Identyfikowałaś się z nią?
-Oczywiście. Łączy nas ten sam bojowy charakter.
-Czy praca na planie telenoweli jest ciężka?
-Tak. Nagle odkrywasz, że twoje życie towarzyskie gdzieś uleciało (śmieje się). Spędzasz całe dnie na planie, a w weekendy zamykasz się w pokoju i wkuwasz kolejne sentencje, żeby przed nagraniem tylko je odświeżyć.
-Jak układało Ci się z Alexem Gadeą (serialowym Tristanem – przyp. red.)?
-Jest przezabawną osobą. Świetnie się dogadywaliśmy.
-Bałaś się porażki?
-Naturalnie, od samego początku. Z telewizją jest jak z rosyjską ruletką. Musisz twardo stąpać po ziemi i mieć świadomość, że angażujesz się w coś, co może się nie sprawdzić. Spaść jest prawie tak łatwo, jak wspiąć się na szczyt.
-W Hiszpanii produkuje się dużo seriali kostiumowych. Skąd ta obsesja?
-Sama zadaję sobie to pytanie (śmieje się)
-Jak czułaś się w ubraniach z epoki?
-Szybko się do mnie dopasowały. Kiedy kończyłam pracę, aż żal było mi je ściągać (śmieje się). Latem bywało gorzej przez wysokie temperatury, ale ja szybko się adaptuję.
-Która scena najbardziej zapadła Ci w pamięć?
-Przeżyłam wiele znakomitych i trudnych scen. Na przykład ta z pierwszego odcinka, kiedy Pepa wydaje na świat syna. Zamarzaliśmy na planie. Musiałam zdjąć ubranie termiczne, żeby odsłonić nogi. Tak bardzo dygotałam z zimna, że myślałam, że się rozchoruję. Ale mam też drugie, miłe wspomnienie o tej scenie. To ona była jedną z pierwszych, dała początek tej historii, która miewała ciężkie momenty, ale były warte poświęcenia.
-Jak reagowali fani?
-Oszaleli na punkcie Pepy. Kiedy wracałam na wakacje do rodzinnego miasta, Huesca, wszyscy wołali do mnie “Pepa! Akuszerka!” (śmieje się) To znak, że ludzie oglądali ten serial dla mnie!
Opracowano na podstawie archiwalnych materiałów Europapress i Telenovela / Tłumaczenie novela.pl